W niedzielę, 13 czerwca 2021 r. – wobec zesłabienia kovidowej  pandemii a ugruntowania się pięknej pogody, z lekkimi chmurkami na niebie, odbył się II rajd zorganizowany przez Stowarzyszenie „Z Trzech Stron” pod hasłem „Rowerowy Zawrót Głowy” ! Trasa wiodła spod kościoła pw. Świętego Antoniego w Bartnikach do Grobu Praktykanta, i dalej do cmentarza z I wojny światowej nad Rokitą, potem – przez łąki nad Rawką do mostu Kopersteina, i dalej do krzyża z lufy armatniej w Budach Grabskich, jeziorka na Prochowym Młynku i parkingu nieopodal. Po drodze uczestnicy mieli okazję poznać frapującą legendę o nieszczęśliwej miłości (o niej szerzej poniżej) a także wygłoszone przez pracownika Oddziału Terenowego Bolimowskiego Parku Krajobrazowego prelekcyjki, a to: o I wojnie światowej, użyciu gazów i cmentarzach, o Rawce i istocie rezerwatu, o rodzinie Kopersteinów – młynarzy-społeczników i dobrodziejów, o Korabiewce, węglu drzewnym i mieleniu prochu w prochowym młynku. Prelekcyjki były podbudową do licznych konkursów na wybrane tematy, rozgrywanych po drodze. Rajd zakończył się piknikiem z ogniskiem na leśnym parkingu.

A teraz obiecana miejscowa Legenda o nieszczęśliwej miłości Praktykanta Leśnego i Pięknej Nadleśniczanki:

Rzecz się miała bez mała 100 lat temu. Ubogi, aczkolwiek dobrze zapowiadający się praktykant leśny i córka miejscowego nadleśniczego mieli się ku sobie i spotykali na skraju lasu pod dwoma pięknymi świerkami. Pan nadleśniczy miał inne plany. Wielce nierad, iż córka poprzestaje z chudeuszem, wydał  rozkazy, iżby panny w domu dobrze strzec i nigdzie bez nadzoru nie puszczać. Sprawa była poważna, gdyż nadleśniczy rękę córki obiecał zamożnemu leśniczemu, w wieku cokolwiek zaawansowanym.  Czym zagroził praktykantowi (podwładnemu przecież) – nie wiadomo. Możliwości miał wiele, gdyż władza nadleśniczego przed wojną była olbrzymia! Wobec takiego obrotu sprawy nieszczęśnik wziął strzelbę, poszedł do dwóch świerków i tam się zastrzelił ! Miał 19 lat. Znaleziono przy nim list, a w nim życzenie, iżby go pochować w tymże właśnie miejscu. Tak się też i stało. Wkrótce jeden ze świerków usechł, co dodało tajemniczości całej historii. Nikt nie wie, co było dalej…

Przez długie lata grobu strzegł niewielki płotek, który z biegiem czasu się rozsypał; niebawem ma być wystawiony ponownie. Do końca lat 90. ubiegłego wieku ktoś przynosił na grób kwiaty i zapalał znicze… Nigdy nie udało się zobaczyć tej osoby. Tyle miejscowa legenda, kultywowana przez uczniów Szkoły Podstawowej w Bartnikach.

Wg innej wersji – nie chodziło o córkę nadleśniczego, tylko o piękną młynarzównę z pobliskiego młyna na Rudzie. Dziś to nieistotne, istotnym jednakowoż jest, iż w tej godnej ubolewania historii wszyscy jej bohaterowie wykazali się wyjątkowym brakiem charakteru i wyobraźni:

- Praktykant leśny, mający 19 lat, a wiec u progu życia, które przecież mogło być długim, ciekawym, pełnym przygód, doznań i miłych chwil, a wreszcie – u swego naturalnego kresu – spełnienia, dostojeństwa i satysfakcji w otoczeniu wnucząt – wybrał w desperacji drogę na skróty i teatralnie palnął sobie w łeb, czym dowiódł, iż rzeczywiście jest nieodpowiedzialny i nigdy nie powinien dostać broni nabitej do ręki! Jeśli już bardzo chciał zamanifestować swoją odwagę i determinację, mógł przecież choćby:

- wejść na Mont Blanc,

- rozbić bank w Monte Carlo,

- znaleźć złoto na Alasce,

- zostać poetą cierpiącym, zdobyć sławę literacką, a z nią – Nagrodę Nobla,

- czy wreszcie zaciągnąć się na żaglowiec, opłynąć świat, poznać inne narzeczone, równie piękne, i z mniej kłopotliwą rodziną, zdobyć bogactwa czy wręcz ogłosić się – niczym Beniowski – królem jakiejś bogatej wyspy, i wtedy pięknie zagrać na nosie chytremu nadleśniczemu! Historia zachowała jego imię i nazwisko oraz datę urodzin i śmierci – zapewne ku przestrodze podobnym desperatom…

- Córka nadleśniczego, u progu swej młodości okazała zadziwiającą miałkość, uległość i brak stanowiska wobec gorącego przecież uczucia. Jako córka nadleśniczego musiała być osobą kształconą i znającą swoje prawa. Gdyby czytała Guy de Maupassanta czy Flauberta… Na pewno czytała jednak Fredrę i wiedziała, jak piękne kobiety potrafią sprytnie intrygować i wodzić za nos swoich prawnych opiekunów. Historia nic nie wie o jej wieku, imieniu i nazwisku – zapewne dla podkreślenia nicości jej charakteru.

- I wreszcie bohater największej przewiny - nadleśniczy wykazał się horrendalnym brakiem wyobraźni: młody i dobrze zapowiadający się praktykant leśny był przecież jego podwładnym, a przy tym człowiekiem opanowanym przez gorące uczucia, a więc łatwym do urobienia, zwłaszcza wobec perspektywy wymarzonego mariażu. Pod czujnym okiem a twardą ręką teścia – nadleśniczego mógł przecież szybko uczyć się i awansować, zostać leśniczym, potem nadleśniczym, inspektorem obwodowym, dyrektorem regionalnym, potem generalnym, a wreszcie – nawet ministrem! Kariera na widelcu !  Przyniósłby wtedy splendor rodzinie, dostatek żonie i dzieciom. Swemu teściowi – wtedy już na emeryturze – należytą opiekę i godną starość. Bogaty, aczkolwiek mocno posunięty w wieku, leśniczy, któremu przyobiecano rękę naszej pięknej bohaterki, już takich perspektyw nie miał.

A to wszystko ku przestrodze pod pospiesznymi działaniami w desperacji spisał Stanisław Pytliński – OT BPK.