Szlakiem Starych Dworów

Klauzula informacyjna dot. przetwarzania danych osobowych na podstawie obowiązku prawnego ciążącego na administratorze. Szczegółowe informacje znajdują się w zakładce: Polityka prywatności.

Oznaczenie szlaku rowerowego: kolor zielony, długość 61 km.

 

Szlak rozpoczyna się w Skierniewicach. Warto tam zajrzeć na ulicę Świętego Floriana, gdzie pod numerem 4 wciąż jeszcze stoi modrzewiowy dworek z II połowy XVIII w., mocno już dziś zmieniony i zaniedbany. Swego czasu był własnością Konstancji Gładkowskiej. Obecnie mieści się w nim Izba Pamięci Skierniewic. Poza tym w Skierniewicach jest sporo innych atrakcji, wynikających głównie z charakteru miasta. A był on najpierw biskupi, a później kolejarski. Po założycielu Skierniewic, biskupie Janie Odrowążu ze Sprowy, który w roku 1457 nadał prawa miejskie, nie pozostały żadne pamiątki; jego imię nosi rynek miejski (z XIX-wiecznym ratuszem i nowoczesnym aż do bólu wystrojem), o czym informuje niedawno wmurowana tablica. Po innym biskupie – Ignacym Krasickim pozostał stary, XVII-wieczny park, założony jako ogród włoski, i znakomita literatura. Biskup-poeta-mąż stanu, pomieszkujący w skierniewickim pałacu, największą wenę twórczą miewał ponoć w altance, na wysepce usypanej na przypałacowej sadzawce, i tam właśnie podobno powstały jego słynne bajki. Park, dawniej wiązowy, a dziś raczej grądowy (dębowo-grabowo-lipowy) po wojnie wielce zaniedbany, obecnie odrestaurowany przeżywa ponownie swoją świetność. Na jego tyłach wciąż znajduje się sztuczny pagórek, na którym, w altance, w roku 1884 spotkali się trzej cesarze – Rosji, Niemiec i Austro-Węgier, by radzić o losach Europy. XVI-wieczny pałac w stylu późnobarokowym, goszczący nie tylko najwyższych dostojników państwa i Kościoła, ale także carów rosyjskich, wraz z XVIII-wieczną osadą, jest raczej poza zasięgiem zwykłego turysty.[1]

W 1845 r. dotarła do Skierniewic Kolej Warszawsko-Wiedeńska, powodując olbrzymie ożywienie miasta. Powstał garnizon i dwa wspaniałe dworce. Do naszych czasów zachował się tylko jeden w stylu angielskiego gotyku, niedawno odrestaurowany (w hali kasowej zachwycają odnowione stylowe freski z lat 50. obrazujące odbudowę kraju, traktory orzące ugory, sojusz robotniczo-chłopski i przyjaźń polsko-radziecką !). Drugi, zwany przed wojną „Kulturą”, ponoć jeszcze piękniejszy, w stylu pseudomauretańskim, służący wyłącznie carowi, który upodobał sobie Skierniewice i pobliski Zwierzyniec jako miejsce polowań, został w roku 1945, po wyjściu Niemców, doszczętnie rozszabrowany i spalony. Poza stacją (w kierunku Łodzi) znajduje się stara parowozownia, w której Polskie Stowarzyszenie Miłośników Kolei pieczołowicie restauruje zabytkowe parowozy i wagony, i usiłuje przywrócić całemu obiektowi dawną świetność. Zgromadzono tam ponad 100 eksponatów – jest to trzecia pod względem wielkości kolekcja historycznych pojazdów kolejowych w Polsce. Miejsce to jest również scenerią interesujących wydarzeń kulturalnych, zwanych „Wieczorami w Parowozowni” (spektakle teatralne, koncerty, wernisaże, spotkania autorskie, seanse filmowe[2]).

Warto również zajrzeć do trzech starych skierniewickich kościołów: najstarszego i najmniejszego – Świętego Stanisława z 1720 r., pieczołowicie odrestaurowanego (nagroda Ministra Kultury !), Świętego Jakuba z 1781 r. w kształcie rotundy z gotycką wieżą z 1480 r. oraz Najświętszej Marii Panny, wzniesionego na początku XX w. jako cerkiew.

Opuszczamy Skierniewice ścieżką rowerową wzdłuż ulicy Mszczonowskiej. Dojechawszy do jej końca skręcamy w prawo i przebywszy Las Pamięcki i wieś Prandotów, docieramy do Trzcianny.

Trzcianna – niegdyś prawdziwe szlacheckie „gniazdo” starego rodu Vrszowców lub Vereszowców – Rawiczów (Trzcińskich). Na zachodnim skraju wsi stoi murowany dwór z roku 1820, klasycystyczny z podcieniami (jedyny taki dwór na Mazowszu), pięknie odrestaurowany. Okala go wypielęgnowany rozległy park z okazałymi cisami (!), dębami, bukami i kasztanowcami, świadczącymi o dawnej świetności. Stanowi własność prywatną.

Z Trzcianny polną drogą, z której roztaczają się piękne mazowieckie widoki docieramy do Starej Rawy.

Stara Rawa najprawdopodobniej nie ma wiele wspólnego z dzisiejszą Rawą Mazowiecką, poza słowem „rawa”, co w językach prasłowiańskich miało oznaczać wodę. Wieś zasiedlona została już we wczesnym średniowieczu. Na przełomie XI i XII w. powstało tam grodzisko, przypisywane rycerskiemu rodowi Rawitów. W średniowieczu była już ważną miejscowością na szlaku handlowym z Łowicza do Rawy (dziś - Mazowieckiej) z pięcioma (!) karczmami. Pozostałości grodziska, niegdyś wzniesionego nad brzegiem Rawki, zwane „Łysą Górą”, znajdują się dziś w odległości ponad 200 m od rzeki. We wsi wznosi się drewniany kościół parafialny z lat 1731-51, o barokowym wnętrzu, pod wezwaniem Świętych Szymona i Tadeusza Judy, z dzwonnicą i zabytkowym cmentarzem, gdzie pośród starych okazałych drzew znajduje się niszczejący żeliwny grobowiec Felicyssymy z Wyroziemskich Lemańskiey z 1850 r. oraz utrzymane w kolorze ochry i kości słoniowej zaniedbane zdobione mauzoleum z inskrypcją w białym marmurze:

                                    GRÓB RODZINY PRANDOTÓW TRZCIŃSKICH

oraz napisem:

                                     Filip Prandota Trzciński z 3em swych małych dziecinek

                                          ostatni z rodu Prandotów dziedzic Trzcianny

                                                        żył lat 61 zm. 28 maja 1900 r.

W Starej Rawie wjeżdżamy do Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.

Pośród sielskich krajobrazów wspaniałą asfaltowa droga, ocieniona lipami, wiedzie do Dolecka.

Doleck leży w dole. To bardzo miła wieś z rześkim powietrzem i świeżym mikroklimatem z racji położenia w dolinie Rawki, w pobliżu rozległych wilgotnych łąk. Na skraju wsi, za mostem, przy rzece – dwór murowany, piętrowy, z początków XX w. Choć w stylu nijakim, ładnie usytuowany, w otoczeniu paru drzew, będących zapewne resztką parku, mógłby cieszyć oko wędrowca, gdyby nie sąsiadująca z nim i przytłaczająca go swym ogromem olbrzymia murowana stodoła. Zbudowana kilkanaście lat temu jest doskonałym przykładem skuteczności psucia sielskiego krajobrazu.

W Dolecku przecinamy Rawkę – malowniczą, dziką i silnie meandrującą rzekę, będącą od 1983 r. rezerwatem przyrody na całej długości (ok. 100 km).

Z Dolecka przez Dzwonkowice bardzo malowniczą drogą polną oferującą ciekawe widoki docieramy do Psar. Psary to bardzo stare miejsce osiedleńcze, pochodzące zapewne z X/XI w., oznaczające siedzibę psarczyków, zajmujących się hodowlą i układaniem psów myśliwskich. Być może zjawienie się ich było związane z dworem książęcym w niedalekiej Rawie (dziś Mazowieckiej) ?… Na skraju wsi, od strony północnej duży, dobrze utrzymany dwór, ukryty pośród ładnych starych lip, z pięknym ogrodem kwiatowym. We wsi zabytkowa kapliczka żołnierska. Dziś Psary to atrakcyjna miejscowość letniskowa. Za wsią, w dolinie Rawki resztki grodziska plemiennego.

Z Psar starą drogą dworską, miejscami brukowaną, docieramy do Lisnej.

 

Lisna – bardzo malowniczo usytuowana wieś o rzadkiej zabudowie. W środku wsi, nieco na uboczu,  parterowy dwór o uproszczonej formie klasycystycznej, z około 1900 roku, mocno zniszczony. Po wojnie, do ok. 1975 r. mieścił szkołę podstawową, po której pozostał na froncie budynku ślad po tablicy, różne przybudówki i ogólna ruina. Dookoła dworu ładnie położony lecz zaniedbany park z aleją i licznymi okazami starych drzew (szczególną uwagę zwracają dwa stare modrzewie o „smoczych” kształtach). W pobliżu oficyna, stare budynki gospodarcze i fragmenty brukowanych dróg. Niegdyś był to piękny majątek…

Z Lisnej polna droga prowadzi na północ, do Chełmc.

Chełmce to bardzo atrakcyjna wieś letniskowa o rozpierzchłej zabudowie i ciekawej rzeźbie terenu. Oddalona od wszelkich ważnych dróg, ukryta za pagórkami jest doskonałym miejscem do wypoczynku. Zaznaczony na wielu mapach punkt widokowy praktycznie nie istnieje, rozkopany i rozkradziony z racji znajdujących się tam pokładów piasku.    

Jadąc dalej na wschód, docieramy do Paplina.

Paplin – wieś usytuowana wzdłuż drogi z Jeruzala do Kowies. Na wschodnim skraju bardzo ciekawy, ale mocno zaniedbany murowany dwór – willa o cechach renesansowych z II połowy XIX w., o nieregularnej, aczkolwiek wyjątkowo zgrabnej bryle. W części piętrowej o ściętych narożnikach do niedawna widniały w niszach po obu stronach balkonu gipsowe popiersia – prawdopodobnie Jana III Sobieskiego i hetmana Stefana Czarnieckiego, niestety już skradzione. Dookoła dworu resztka parku oraz stawy na rzece Chojnatce z gniazdem łabędzim. Do ostatniej wojny majątek ten, liczący łącznie 140 ha, przechodził kilkanaście razy z rąk do rąk. Po 1945 r. rozparcelowany. Dwór wchodzący w skład liczącej 2,75 ha resztówki zajęła szkoła podstawowa, potem Spółdzielnia Kółek Rolniczych i jej lokatorzy. Dziś jest własnością prywatną.

Z Paplina skrajem Lasu Jeruzalskiego jedziemy do Woli Pękoszewskiej.

Wola Pękoszewska to niegdyś duża i ważna wieś przydworska, a stojący w niej obszerny dwór – bodaj największy i najbardziej rozbudowany na całej trasie, w całkiem niezłym stanie dotrwał do naszych czasów. Wzniesiony zapewne około roku 1825 jako parterowy dwór drewniany na podmurówce, do którego dobudowano potem piętrową część środkową, murowaną, z kolumnami jońskimi, a jeszcze później – nowe piętrowe skrzydło, prostopadłe do istniejących budynków, kryte dachem łamanym. To na frontonie tego właśnie dworu wyryto (zapewne około roku 1923) cytowany na wstępie napis: „JA PANIE NIECHAJ MIESZKAM…” . Przy dworze resztka parku z pięknymi okazami starych drzew. W sąsiedztwie klasycystyczny spichrz z I poł. XIX w.                     i gorzelnia. Do niedawna w dworze mieściła się szkoła podstawowa, nosząca imię Józefa Chełmońskiego, światowej sławy malarza, a przy tym częstego gościa Jana i Marii Górskich – dziedziców Woli. Obecnie nieruchomość wróciła do spadkobierców tej rodziny.

Z Woli Pękoszewskiej przez Gzdów, Korabiewice, Hutę Partacką, zamieszkiwaną niegdyś przez hutników szklanych, partaczy czyli niezrzeszonych w cechu, Zator, dojeżdżamy do Olszanki.

Olszanka to luźno zabudowana wieś, jakby „przedmieście” Puszczy Mariańskiej. Niegdyś miejscowość znana, goszcząca artystów i znakomitości „z towarzystwa”. Tam tworzył malarz Rapacki, pracował Tański – konstruktor pierwszej polskiej paralotni. Po czasach świetności pozostały rozsiane po lesie murowane wille oraz ukryty wśród zieleni dwór – przed wojną pensjonat na modłę szwajcarską, po wojnie - przez długie lata internat. Obecnie w rękach prywatnych.

Z Olszanki do Puszczy Mariańskiej już tylko parę zakręceń pedałami…

Puszcza Mariańska – nazwa ta nie oznacza puszczy jako lasu, lecz miejscowość pośród dawnej Puszczy Korabiowskiej. W 1661 r. zjawił się tam Stanisław Krajewski, zasłużony żołnierz wojsk królewskich,                        a jednocześnie kleryk niższych święceń. Wraz z towarzyszami broni wzniósł w leśnych ostępach pustelnię.              W 1673 r. w pustelni tej osiadł ojciec Stanisław Papczyński, założyciel zakonu „Ojców Marianów kongregacji polskiej pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Błogosławionej Panny Maryi”. W dziesięć lat później, przyjaciel Papczyńskiego – król Jan III Sobieski, w drodze na Wiedeń, zatrzymał się w klasztorze. Jak głosi miejscowa legenda, posilał się pod lipą na klasztornym dziedzińcu, a potem zdrzemnął i miał sen! Przyśniła mu się wiedeńska victoria!  Po powrocie z Wiednia król Jan zatrzymał się ponownie w klasztorze, przywożąc z sobą dary dziękczynne za sen proroczy. Potem podobno jeszcze kilka razy gościł u ojca Stanisława, który ponoć był mu spowiednikiem.

Lipy, pod którą siadywał król już nie ma, złamała ją burza kilka lat temu. Miejsce to upamiętniają  pomniki: króla Jana i ojca Papczyńskiego, wystawione na dziedzińcu drewnianego kościółka pod wezwaniem Świętego Michała Archanioła. W 1993 r. padł on ofiarą pożaru. Zrekonstruowano najstarszą jego część, wzniesioną w 1671 r. przez o. Papczyńskiego. W centrum wsi, na malutkim „ryneczku” zwraca uwagę oryginalny, niedawno odrestaurowany pomnik Tadeusza Kościuszki.

Z „ryneczku” można wyskoczyć, na chwilę zbaczając z trasy, do pobliskiego rezerwatu przyrody „Puszcza Mariańska”. Po drodze, warto zatrzymać się przy symbolicznej mogile Powstańców Styczniowych 1863 r.

Z Puszczy droga „jak strzelił” prowadzi do Radziwiłłowa. Niestety, droga ta, choć przez wieś, nie zachwyci nas bukolicznymi widokami, a raczej skłoni do refleksji nad skutecznością psucia krajobrazu i rozrzutnością narodu, wydającego znaczne pieniądze na budowanie brzydkich murowanych domów. Pociechą dla oczu będzie dopiero kościół w Radziwiłłowie/Bartnikach.

Radziwiłłów – wieś tak samo nieładnie i bezładnie zabudowana, jak większość w okolicy. Niegdyś dość ważna stacja na szlaku Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Wbrew nazwie Radziwiłłowie nigdy tam nie mieszkali. Wysoki, elegancki neogotycki kościół z czerwonej cegły powstał w latach 1905 - 1907 z fundacji rodziny Sobańskich. Przy kościele zabudowania domu zakonnego Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego; Bracia Zmartwychwstańcy osiedlili się w Radziwiłłowie w roku 1920.

Z Radziwiłłowa przez las piaszczystą drogą dojeżdżamy do szosy Bartniki – Ruda. Potem, minąwszy z lewej strony parking i ukrytą wśród drzew starą leśniczówkę, a za chwilę – z prawej strony - rozwalający się drewniany młyn na Rawce (jeszcze jeden zabytek odchodzący w niebyt), opuszczamy Bolimowski Park Krajobrazowy i wjeżdżamy do Skierniewic.

Stamtąd już tylko kilkanaście minut kręcenia znużonymi pedałami dzieli nas od dworca kolejowego w Skierniewicach, lub tylko kilka chwil od przystanku na Rawce.

I tak oto kończy się szlak starych dworków – „gniazd ojczystych”, które wciąż jeszcze, choć często jakby ostatkiem sił, „walczą mężnie” wbrew upływającemu nieubłaganie czasowi i ludzkiej obojętności.

Opracował: Stanisław Pytliński  

 

[1] Obecnie Instytut Warzywnictwa. Wg informacji uzyskanych w chwili oddawania wydawnictwa do druku – zwiedzanie pałacu jest możliwe tylko w grupach zorganizowanych, po uprzednim napisaniu podania do dyrektora.

[2] Zwiedzanie, kalendarz imprez i inne informacje: www.psmk.org.pl